Jesienny Rejs Bałtycki - tak było
Właśnie wróciliśmy do domu z Jesiennego Rejsu Bałtyckiego organizowanego przez naszą Agroturystyczną Stanicę Żeglarską w Osieku. Cały rejs uważam za bardzo udany i na dowód tego pragnę podzielić się kilkoma miłymi wspomnieniami oraz zamieścić niektóre ze zdjęć wykonanych podczas rejsu.
Rejs rozpoczął się w Pucku, w niedzielę, o godz. 10:00. Po wyjściu z portu obraliśmy kurs na Hel, aby po minięciu go, popłynąć wprost na Gotlandię. Niestety przez niekorzystny wiatr (wmordewind) wiejący w porywach do 7B, zmuszeni byliśmy zmienić nasz cel i popłynąć kursem na Kłajpedę na Litwie. Oczywiście fajnie by było zwiedzić Gotlandzkie zabytki, lecz patrząc przez pryzmat pogody, łatwym było do przewidzenia, że nie starczyłoby nam na to czasu.
Do Kłajpedy dotarliśmy w nocy i wczesnym rankiem udaliśmy się zwiedzać miasto. Zwiedziliśmy wiele zabytków, muzeum historii Kłajpedy, stary cmentarz oraz stojącą obok niego cerkiew.
Osobiście bardzo miło wspominam Kłajpedzki targ, na którym udało mi się dokupic kilka monet do mojej kolekcji. Podczas rozmowy ze sprzedawcą okazało się, że nie rozumie on angielskiego, jednak wiadomo jak to jest w handlu - znajomość języka nie jest konieczna - w kwestii kosztów rozumieliśmy się doskonale. Problem pojawił się dopiero gdy zapytałem się, który z piłkarzy (litewskich) przedstawionych na monetach jest najbardziej u nich sławny. Sprzedawca, jako że mnie w ząb nie rozumiał, poprosił kolegę (sprzedawcę ze stoiska obok) o tłumaczenie. Ów kolega wyjasnił mi łamaną angielszczyzną, że wszyscy są jednakowo sławni, a na pożegnanie podarował mi w prezencie książkę o zamku w Trokach (wydanie angielskojęzyczne). W czasie kolejnej mojej wizyty na Litwie na pewno ten zamek zwiedzę.
Obiadek jedliśmy w restauracji Memelis Restoranas 1871. Jedzonko pyszne, aczkolwiek zauwazyłem, że obsługa ma paskudny zwyczaj samodzielnego naliczania sobie napiwków, traktując je jako podatek do ceny produktu, nie bacząc na jakość obsługi, od której ten napiwek powinien zależeć. Osobiście dałbym im, nawet spory, niech będzie te 10 litów, jednak przez to, że nie wydali mi reszty, nie pytając mnie o to, następnym razem zapłacę u nich kartą i nie zostawię żadnego napiwku - niech się najpierw nauczą kultury prostaki.
Naszym następnym celem była Liepaja - Łotewska stolica muzyki. Dotarlismy tam po całym dniu żeglugi, która upłynęła pod znakim wylegiwania się na pokładzie w blasku słoneczka oraz smaku "krupnika morskiego".
Liepaja to bardzo sympatyczne miasto, którego centrum jest - delikatni to ujmując - bardzo specyficzne. Dlaczego? A to temu, że w większości miast w centrum spotyka się budynki murowane, kamienice, etc. W Liepaji natomiast centrum miasta to drewniane domki z przełomu epoki - naprawdę stylowe, chociaż czasami mocno zaniedbane. Pocieszać może fakt, że widać postęp w renowacji tego miejsca - budowane są nawet nowe drewniane budynki stylem nawiązujące do unikalnego, starego klimatu tego miejsca.
W Liepaji zatrzymaliśmy się jachtem przy hotelu Prominade przy Juras iela. Naprawdę ładne miejsce - zwłaszcza w nocy i wieczorem. Obok hotelu jest klub / pub Fontaine, w którym wieczorami odbywają się balety (dawniej nazywane też potańcówkami).
Jedną z dzielnic Liepaji jest Karosta - wcześniej odrębne, całkowicie wojskowe miasto - obecnie osiedle mieszkalne zintegrowane z resztą miasta. Właśnie w Karoście zwiedziliśmy muzeum więziennictwa wojskowego - czyli muzeum w budynku byłego więzienia dla "złych żołnierze" (czyt. dezerterów, bójkowiczów, nieuków, etc).
W kwestii pozostałych naszych rejsowych przygód można by się jeszcze dużo rozpisywać, jednak na tym już zakończę.
Do zobaczenia na spotkaniu porejsowym zaplanowanym wstępnie 22 - 23 września 2012 roku.
Album ze zdjęciami z rejsu dostępny jest na Google+